niedziela, 14 września 2014

Dla tych, którzy myślą, że Indonezja jest za daleko i jest za droga



(bazując na moich doświadczeniach i wyciągniętych wnioskach)

19 godzin podróży - dlaczego to nie tak długo.

  • Lot z Gdańska do Frankfurtu (1.5h)
  • Na lotnisku we Frankfurcie - praktycznie szybkim krokiem, aby zdążyć się przesiąść, lotnisko jest przeogromne (ok 1.5h)
  • Lot z Frankfurtu do Kuala Lumpur (12h): w tym 3 filmy po około 2-3h (ok 6-7h), obiad, deser i śniadanie (ok 1h), spanie (lot w ciągu nocy, więc o to nie trudno) ew. książka, przewodnik po Indonezji, pogaduchy z sąsiadem, drzemka (ok 4h). I to w wygodnym fotelu pod kocykiem i z poduszką, popijając winko lub piwko do filmu z przegryzką. Nadrobienie zaległości filmowych klasyków lub nowości. W moim przypadku obejrzałam 2 filmy, pogadałam chwilę i poszłam spać, obudziłam się godzinę przed lądowaniem w Kuala, także długo spałam, bez pomocy proszków nasennych, łyknęłam jedynie aspirynę i wydaje mi się, że to pomogło, bo nie czułam zbytnio, że spałam w pozycji półsiedzącej.
  • Na lotnisku w Kuala - toaleta i spacer na rozbudzenie, telefon do domu (2h)
  • Lot z Kuala Lumpur do Dżakarty - dokończenie filmu, ew. książka, przewodnik po Indonezji, pogaduchy z sąsiadem, drzemka (2h)
Dla porównania pamiętna podróż Gdańsk- Kraków, kuszetką,
zima 2012r = 14 godzin! Duszno, brudno, mimo miejsca leżącego nie mogłam zasnąć, wolałam nie pić przez całą drogę, żeby nie musieć korzystać z toalety. Opóźnienie 2h, zero informacji dlaczego. Brak gniazdka, żeby podłączyć lapka i obejrzeć film dla zabicia czasu. Masakriko!

Indonezja - nie tylko dla bogatych.

Mój bilet do Dżakarty na Lufthansę kosztował 4100 zł w obie strony, były tańsze opcje np. po 3600 zł, ale z przesiadkami po 6-12h oczekiwania na lotnisku w Dubaju. Także wybrałam opcję bez czekania, szczególnie, że leciałam sama i pierwszy raz do Azji. Wiem, że można było kupić taniej bilet, nawet mniej niż te 3600 zł,  ale to się wiązało z ryzykiem. Kiedy kupujemy bilety różnych linii lotniczych, a szczególnie połączenie taniej linii + normalnej z kilkoma przesiadkami. Samolot zawsze może mieć opóźnienie, a inna linia lotnicza niestety nie będzie czekać.

Z uśmiechem na ustach, pozytywną energią i chęcią naprawy świata można nawet przekonać szefa, żeby dał te 7 tygodni urlopu, a później jakoś to będzie:). Jeżeli bym tego nie spróbowała, nigdy bym się nie dowiedziała, że jest to możliwe. Za każdym razem trzęsłam się ze strachu, przed rozmową kwalifikacyjną w Polsce, w Polsko/Indonezji przez Skype'a, w pracy przed szefem, przed chłopakiem, a nawet mamą. Teraz wiem, że nie byłabym sobą, gdybym tego nie zrobiła.

Jak się jest już w Indonezji okazuje się, że nasza złotówka nie jest taka zła w przeliczeniu na rupie, wiec życie tam, szczególnie jak się ma host family, wygląda podobnie jak mieszkanie z rodzicami: obiadek na stole, posprzątane, rachunki opłacone, itd. Odpowiednikiem host family może być couchsurfing, którego też mogliśmy doświadczyć, będąc na Sumatrze. Naprawdę świetnie to działa, a bycie europejczykiem (bo bule takie atrakcyjne:)) ułatwia znalezienie kanapy u couchsurfera.

Indonezja - biegnąc za marzeniami.

Jeżeli mogę coś poradzić to jeśli Indonezja nie jest twoim marzeniem- nie jedź tam!. Natomiast jeżeli jest twoim największym pragnieniem, nic nie stoi na przeszkodzie. Jedynie my w głowie stawiamy sobie bariery, że coś jest niemożliwe i się w ten sposób usprawiedliwiamy- bo to jest takie wygodne! Usprawiedliwianie się samemu przed sobą, dlaczego czegoś się nie zrobiło (ja bardzo często coś takiego robię :P).
Słowo Indonezja może być czymkolwiek: dostaniem się na wymarzoną uczelnię, dostaniem wymarzonej pracy, wyjazdem na Mazury itp. Jedno jest pewne, nic samo nie przyjdzie, takie przedsięwzięcie samo nie spadnie z nieba. Trzeba na to trochę popracować, kombinować, nalatać się, tłumaczyć, wypraszać, przekonywać wszystkich w koło, że chce się to zrobić mimo że np. nie ma się dobrego angielskiego i góry pieniędzy.

Kiedyś usłyszałam, że mnóstwo korzyści przynosi robienie rzeczy, których się nie potrafi, po to żeby się uczyć i dowiedzieć więcej o sobie ( tak to prawda! :)) Nie trzeba być najlepszym w grupie, żeby czuć się zwycięzcą (haha :P). Wyścig szczurów i pokazywanie na siłę, że jest się w czymś lepszym nie ma z tym nic wspólnego. Można pokonywać swoje słabości robiąc rzeczy, których się nie umie, potykając się, czasem może ośmieszając, ale jeżeli już się minimalnie coś uda, jest się o krok do przodu :).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz