niedziela, 6 lipca 2014

Indonezja - Jak to się zaczęło i podróż

Siedzę teraz na wielkim łóżku w domu rodzinki będącej moją host family, zza okna dobiegają przeraźliwe dźwięki z meczetu ogłaszające koniec postu, gdyż od paru dni trwa tutaj Ramadam.
Jak się tutaj znalazłam?:)
Dzięki AIESEC organizacji, dającej możliwość wyboru inicjatywy w której chciałam uczestniczyć, wybrałam Global Citizen World Issues, gdyż miało to być coś więcej niż tylko wakacje:)

Po pierwszej rozmowie kwalifikacyjnej, którą odbyłam z Klaudią- koordynatorem ds. rekrutacji w Polsce, udałam się na szkolenie przedwyjazdowe, gdzie poznałam tajniki działania całego procesu wymiany oraz pojęcie czym jest szok kulturowy. Następnie ruszyła cała machina wyboru wolontariatu, a wybór był przeogromny. Wiedziałam jedno, że marzę o Dalekim Wschodzie i Oceanii, a najbardziej o Indonezji. Aplikowałam w sumie na 4 wolontariaty w Malezji oraz Indonezji. Po zaakceptowanym CV dostałam zaproszenie na rozmowę przez Skype'a z osobą rekrutującą w Indonezji. Na pozytywny wynik rozmowy nie musiałam długo czekać,  bo już następnego dnia wiedziałam, że lecę do Dżakarty:) Wolontariat na którym obecnie się znajduję nosi nazwę Jakarta Environment Care Project:)

 Podróż- wcale to nie tak daleko:)

Leciałam z Gdańska do Frankfurtu nad Menem, gdzie miałam przesiadkę. Po 1 godzinie oczekiwania siedziałam już w samolocie lecącym bezpośrednio do Dżakarty z międzylądowaniem w Kuala Lumpur w Malezji. Pani na lotnisku wybrała mi cudowne miejsce tuż przy biznes klasie, nikt przede mną nie siedział, dlatego mogłam spokojnie wyciągnąć nogi i się wyspać w godnej na podróżnika na siedząco pozycji :)


Do obserwacji tego co na zewnątrz służyły mi te dwa okienka:)


W drodze towarzyszył mi uroczy Niemiec- Jonas, który leciał na swój gap year surfować na Bali, ahh ci Niemcy ...:) Udało mi się przespać większość czasu w samolocie, jak się obudziłam, podali śniadanie i byliśmy już w Kuala:) Uroczy widoczek na wieżowce w Kuala Lumpur:


Lasy palmowe w okolicy lotniska:


Lotnisko w Kuala do rozprostowania nóżek i telefonu do mamy, że żyję :):


O godzinie 13:30 polskiego czasu w Indonezji jest już ciemno, dlatego po wylądowaniu samolotu w Dżakarcie była już noc. Przed lotniskiem czekała na mnie Dhanisa, przedstawicielka mojej host family. Razem pojechałyśmy na drugi terminal po Lilię, moją współlokatorkę z Rosji, Sankt Petersburga. Później już wszystkie razem taksówką, w strugach tropikalnego deszczu, udałyśmy się do domu Dhanisy :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz