sobota, 12 lipca 2014

Indonezja - Ulice Dżakarty

Poniedziałek 07.07. był dniem zapoznawczym ze wszystkimi uczestnikami projektu. Udałyśmy się więc z Lilą taksówką do domu jednego z AIESECerów, gdzie mieliśmy miejsce zbiórki. Trasa, którą należało przebyć wynosiła około 25 kilometrów, zajęło to nam  prawie półtorej godziny. Cena taksówki za tą przejażdżkę wyniosła nas po przeliczeniu około 30 zł, także nie dużo jak na 2 osoby :) Wybrałyśmy taki środek transportu, gdyż ciężko jeszcze jest nam się poruszać komunikacją miejską. Tak naprawdę od naszego domu do najbliższego przystanku kolejki miejskiej mamy 2 kilometry, 1 kilometr do najbliższego postoju ANGKOT czyli busów bez drzwi, kursujących na określonych trasach.


Normalnie w Polsce powiedziałabym, że przejść kilometr lub dwa to dla mnie nie problem, natomiast tutaj sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Ulice nie posiadają czegoś takiego jak chodnik. Człowiek poruszający się na własnych nogach jest w ciągłym niebezpieczeństwie ze względu na wszechobecne "stada" motocykli i samochody. Nie przestrzegane są tutaj zasady ruchu drogowego w taki sposób jak u nas. Zamiast sygnalizacji świetlnych na drodze często stoi pan kierujący ruchem. Wygląda to tak, że jak jakiś pojazd chce włączyć się do ruchu on wychodzi na przeciw pędzącemu tłumowi motocykli i samochodów i daje znak żeby się zatrzymali rozkładając ręce. Jak pierwszy raz to zobaczyłam byłam w ogromnym szoku, jakie jest to niebezpieczne- trochę zawód wysokiego ryzyka:) Oczywiście ciągłe używanie klaksonu jest tutaj czymś naturalnym, aby ostrzec innych o swoim manewrze lub zwrócić uwagę komuś innemu, że zajeżdża się mu drogę.


Największym dla mnie zaskoczeniem było zobaczyć całą rodzinkę na jednym motocyklu, gdzie zazwyczaj tylko rodzice posiadają kaski. Malutkie, kilkomiesięczne dzieci też są w taki sposób wożone, a nawet karmione podczas podróży.

Stojąc w korku można kupić maskotkę to samochodu:


Lub chusteczki :)


Można skorzystać z przydrożnego sklepiku:


Czasem trzeba bardziej uważać bo robi się ciaśniej:

Motocykl jako wspaniały środek transportu towarów:


I trochę widoczków z mojej najbliższej okolicy w południowej części aglomeracji o nazwie Depok. Jest tutaj bardziej zielono i przyjemniej:

Tak jak wcześniej pisałam ulica nie jest przystosowana dla pieszych. Trzeba stale uważać żeby nie zostać potrąconym przez pojazdy lub też nie wpaść do dziury na poboczu, która podczas tropikalnego deszczu idealnie się sprawdza jako odpływ. Większość samochodów w mieście ma podniesione podwozie ze względu na ulewne deszcze, które zamieniają ulice w rzeki. Na początku strasznie się dziwiłam po co ludziom samochody terenowe w mieście. Po jednym z tych tropikalnych deszczy okazało się, że są niezbędne również i snorkele :) Jak zaczyna padać deszcz i ulice stają się rzekami, dzieci wychodzą na ulice bawić się na falach wywołanych przez przejeżdżające samochody- uwierzcie wygląda to przerażająco O.O

Po Ramadanie, który kończy się o godzinie 18:00 z meczetów dobiegają cudowne i miłe dla uszu wrzaski oznajmiające o tym wydarzeniu:) Na ulice wyjeżdża jedzonko i można w końcu posilić się samymi smakołykami:

Kupić paliwo do skutera w butelkach po coli: 

Lub świeże owocki:

Lub obraz :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz